Wydarzenia : Gombrowicz

WydarzeniaWielkim pisarzem był!

2015-11-09
Ostatnia już część rozważań o aktualności Gombrowicza. Tym razem o szkole, która upupia, ale czasem zmusza też do spotkania z wielką literaturą. "Witold Gombrowicz urodzony przed 111 laty był Wielkim pisarzem. Dlatego, że Wielkim pisarzem był !" – napisała Anna Miziołek. I coś w tym jest…

Oliwia Siomak
Gombrowicz? Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by tak ubrał w słowa swoje wyjątkowe „istnienie”. „Jestem osobnym państwem”. Boże mój, dzięki Ci wielkie za Gombrowicza! Dzięki Ci wielkie za jego dzieła! Dzięki Ci wielkie za jego myśli spisane w dziennikach!
Witoldzie, prowadziłeś doprawdy niesamowitą rozgrywkę z ludźmi. Wybrałeś, doprawdy, najlepsze narzędzie do walki – słowo! Objawiłeś się, doprawdy, w sposób całkowicie niedoskonały i całkowicie przypadkowy. W szkole, podczas lekcji… Nigdy wcześniej nie wpadłam, by sięgnąć po Ciebie z własnej woli. Dzieła Twoje nie były niewinne, dzieła Twoje wchodziły w to życie z pełną świadomością, że „będą gwałcone tysiącem idiotycznych ocen”. Ocen, które przyznają dzieciaki zza szkolnej ławki, często zbyt puste w środku, zbyt niedojrzałe, by odnaleźć w nich sens. Byłeś czymś szokującym, wbrew pozorom także czymś nowym. Miałeś przewagę w tej rozgrywce. I nadal ją masz. Literatura Twoja musi pozostać tym, czym jest.

Hania Rechnio
Dla mnie, a raczej we mnie Witold Gombrowicz żyje naprawdę. Sięgając po "Dzienniki" byłam ciekawa twórczości tak znanego i cenionego pisarza. W tej chwilii miesiąc bez dzieła Gomrowicza to miesiąc zmarnowany. W żadnym wypadku nie jest typowym materiałem na temat lekcji języka polskiego - przewyższą szkolną skalę do granic możliwości. Jest jak najbardziej kimś inspirującym. Gdyby nie jego twardo postawione opinie i pewność siebie w tym co mówi, nie byłabym tą samą osobą jaką jestem teraz. Poprzez swoje dzienniki pomógł mi wykształtować pewność siebie i własny charakter. Dzięki niemu potrafię dostrzec rzeczy, których moim rówieśnicy nie są w stanie pojąć. Czym zachwyca Gombrowicz? Swoją bezpośredniością, trafnymi spostrzeżeniami dotyczącymi społeczeństwa i niezwykle inteligentnym spojrzeniem na świat.

Karolina Olczyk
„Witold Gombrowicz wielkim twórcą był! Cmok! Ach! Och!”
Mój własny, prywatny, słodko uśmiechnięty Pimko, w atmosferze licealnej rozkoszy i poruszenia intelektualnego kończył właśnie dyktować nam, niewinnie zetkniętym pupcią z drewnianym siedzeniem szkolnego krzesełka, notatunię o formnie dzieła „bez formy”. Witold Gombrowicz w liceum miał mnie zachwycać. Czy tego chciałam, czy też nie. Zresztą, w przypadku twórczości Witolda Gombrowicza stawianie oporu na dłuższą metę nie miało większego sensu. Wystarczy tylko ze szczęśliwym posiadaczem Peugota 204 grand lux wybrać się w podróż, tylko we dwoje, wzdłuż wybrzeża Argentyny, przez centrum Warszawy czy ukryte w cieniu wysokich kamienic uliczki Vence.
Kiedy Gombrowicz mnie zachwycił? Prawdopodobnie stało się to już wtedy, kiedy z cieniem uśmiechu na ustach śledziłam piruety, cmoknięcia i słodkie uśmiechy nauczyciela na środku sali. Możliwe też, że moja fascynacja „Witoldo” rozpoczęła się w momencie, kiedy po skończeniu liceum przyszło mi załatwić pierwsze sprawy w urzędzie... Dziś trudno mi dokładnie określić. Z Witoldem oswajaliśmy siebie powoli, aż niespodziewanie zaczęłam rozkosznie cmokać w takt jego narracji.
[…]Może to brzmieć dość poważnie w ustach dwudziestolatki, ale Witold Gombrowicz nauczył mnie abstrakcyjnego myślenia, namówił do rozwinięcia zmysłu obserwacji oraz uświadomił mi znaczenie pozornie błahych szczegółów. Żaden inny twórca nie prowokował mnie i nie „podpuszczał” z taką niewinnością i z taką skutecznością, z jaką robi to ten stary manipulant!
[…]

Grzegorz Dańko
Czy zachwyca? Zachwyca bezlitośnie.
Najzwyczajniej w świecie wykręca swoimi zdaniami takie myślowe kołowrotki, że hejże ha. Jak to tłumaczyć? Nie wiem. Magia literatury to zbyt proste. On mnie sponiewierał mentalnie, powywracał mózgiem, a potem wyrzucił przez okno. Efekt tego taki, że ciągle wracam i czytam po raz kolejny te zdania, którymi wtrąca mnie w jakąś radosną otchłań wyprawiając hece niesłychane.
Najbardziej niezwykłe jest to, że jeszcze do niedawna nie pomyślałbym, że literatura może mieć taką siłę oddziaływania i może w taki sposób wpływać na człowieka. Mnie się tak stało i to za sprawą tego gościa. Po wielu latach jakiejś dziwnej, niezrozumiałej i wmówionej przez innych niechęci do tego autora, skłoniłem się w końcu do zapoznania z jego dziełem i przepadłem całkowicie w tej nikczemnej zabawie, w tej karuzeli literackiego szaleństwa. Ciągle mam wrażenie, że jego prace czyhały na mnie, łaziły za mną wołając z ukrycia i nagle mnie capnęły. Wszystko w odpowiednim momencie, właśnie wtedy, kiedy mogłem je w pełni docenić. Jestem wdzięczny losowi, że tak się stało i że w ogóle doświadczyłem czegoś takiego we współczesnym świecie. […]

Małgorzata Faron
„Gombrowicza przygody antropologiczne z facebookiem w tle”
Gdy myślę o Gombrowiczu, mam przed oczami pewną fotografię. Do tego ujęcia wybrał rolę podglądacza-voyerysty. Niczym rekwizyt teatralny trzyma w dłoniach małą lornetkę. W tej fotograficznej impresji (w dzisiejszej awatarowej rzeczywistości zwanej selfie) jak w soczewce ogniskuje się cała jego poetyka – wyrażona zwięzłą łacińską sentencyjką: Esse est percipi.
Nasze (za)istnienie w wirtualnej przestrzeni portali społecznościowych również zakłada postrzegającego, a raczej tego, który dostrzeże. A tam, gdzie wchodzi w grę cudza optyka, pojawia się Gombrowiczowska FORMA. Wystawiając się na wirtualny „widok publiczny” miętosimy się wzajemnie, przyprawiając sobie GĘBY, odbywając walki na MINY. Ilość „lajków” spędza niektórym prawdziwie sen z powiek, szukając wolności i suwerenności próbujemy wpisać się niby w swój, ale nie swój, bo wykreowany na miarę cudzych wyobrażeń wizerunek. PR-owskie zabiegi (tak, tak – znowu ten stolik w Ziemiańskiej, naprzeciw lustro, i pytanie-prowokacja: croyez-vous que je sois assez distingué) wpędzają nas więc w kozi róg, a raczej w literacki (czy naprawdę aż tak międzywojenny?) świat Gombrowicza.
Mógłby dziś Gombro z ręką na sercu (całą gębą) przyznać: jestem w wyśmienitej formie!

Joanna Tylec
Jestem polonistką od 16 lat, w technikum rozpoczęłam 11-ty rok pracy. Mam też lekcje w gimnazjum, ale tu nie omawia się Gombrowicza, zaledwie o nim wspomina, choćby przy okazji omawiania lekcji polskiego z "Ferdydurke" (fragmenty książki są w niektórych gimnazjalnych podręcznikach). W technikum z różnym skutkiem "przemycam" wiedzę o tym twórcy. Sama jestem typem buntownika-outsidera i tacy pisarze jak Gombrowicz zawsze będą mi bliscy. Czytam więc i analizuję z uczniami lekcję polskiego z profesorem Bladaczką szukając analogii do współczesnych absurdów szkolnej rzeczywistości. Rodzina Młodziaków, dworek Huleckich - to też świetne przykłady, jak działa "pupa" i "gęba". Nie chcę jednak, by moje lekcje zatrzymały się li i jedynie na powierzchni, a przecież "Ferdydurke' to tekst uniwersalny. Muszę przyznać, że dyskusje dotyczące współczesnego "ugębiania" i "upupiania" są zazwyczaj żywiołowe, uczniowie sami podają wiele przykładów tych zjawisk we własnym otoczeniu. Jeśli chodzi o samego Gombrowicza-pamiętam świetną prezentację przygotowaną przez mojego ucznia. Przyznał, że dzięki tej pracy odkrył Gombrowicza dla siebie, sięgnął po inne niż tylko "Ferdydurke " teksty. Kiedy mówi to uczeń technikum, gdzie z czytaniem lektur ( i czytaniem w ogóle), bywa różnie, mam jako nauczyciel powody do radości. Na szczęście myślenie to nie kategoria przypisana do konkretnych typów szkół...

"Swojego" Gombrowicza odkryłam juz w podstawówce. Dojrzałe czytanie jego tekstów przyszło wraz z liceum,choć nie była to zasługa mioch zmieniających się jak w kalejdoskopie polonistów. Czytałam na tym etapie teksty twórców zbuntowanych, niepokornych, outsiderów literatury. Takich, którzy mieli odwagę płynąć pod prąd, nie można ich było zamknąć w jednej zatęchłej szufladzie z konkretną etykietką.
[…]

Katarzyna Jesionek
„Gombrowiczowska transforma”
Gombrowicz. Odnaleziony gwałtownie, przypadkowym krwioobiegiem podróży. Odkrywany uważnie jak alfabet, podstawa literackiego uwrażliwienia. Nieśmiertelny jak słowa i echem słów zapamiętany.
Dorastałam w jego indywidualizmie, niezachwianym poczuciu przestrzeni, świata, harmonii ciała i ducha. Pełna podziwu dla materialnego zaplecza twórczości oraz życia artysty. Fascynacja rozpoczęła się od wizyty w Muzeum Witolda Gombrowicza. Pełna ciekawości weszłam po stopniach – ale bez piekła. Dotknąwszy pornograficznie nieprzyzwoitej przestrzeni przezroczystych krzeseł, kosmicznie podwieszonych walizek, zaczęłam rozumieć fenomen autora „Ferdydurke”. Żył intensywnie, podróżował, odkrywał. I właśnie zwyczajny sufit, walizkami zasłane podniebienie muzeum, wciągnęło mnie w ślepą wędrówkę, brajlem Jego śladów. Delektował się – chwilą, fajką, życiem i człowiekiem. Egzystował szczegółowo, zapamiętując myśli, spojrzenia, fotograficznie uściślając otoczenie. Dążył do ideałów stanowczo, ale bez pośpiechu. Intelektualny bieg pozostawiał głupcom. Zawsze jednak ten domyślny wyścig wygrywał. […]

Fot. Miquel Grinberg

Komentarze

Instytucja współprowadzona przez Samorząd Województwa Mazowieckiego oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

  • Logo Mazowsze
  • Logo MKiDN